Lektorzy

Bycie lektorem to powołanie

'Bóg naszych przodków już dawno cię wybrał, abyś poznał Jego wolę, abyś zobaczył Sprawiedliwego i usłyszał Jego głos. Odtąd będziesz Jego świadkiem wobec wszystkich ludzi, mówiąc o tym, co zobaczyłeś i usłyszałeś' (Dz 22,14-15) Bycie lektorem to powołanie takie samo jak opisane wyżej powołanie św. Pawła... Sposób życia który przemienia, daje radość i poczucie spełnienia.

 

Przeczytaj, co mówią na ten temat sami lektorzy....

 

Swoje świadectwo chciałbym rozpocząć od tego niezwykłego faktu jakim mnie Bóg obdarzył, czyli bardzo specyficznego imienia: Wincenty. Odkryłem to dopiero, gdy trafiłem do DA „Na Miasteczku”, w którym posługują księża misjonarze właśnie z tego zgromadzenia, które założył św. Wincenty A Paulo, mój patron. Z tego też zgromadzenia pochodzi biskup Albin Małysiak, który założył nasze duszpasterstwo, a w 1998 roku udzielił mi bierzmowania. Jest to dla mnie szczególny znak działania Bożej łaski, która prowadzi mnie do miejsca związanego z posługą człowieka udzielającego mi sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej.

 

Pochodzę z wielodzietnej i bardzo religijnej rodziny mieszkającej w  bardzo malowniczej miejscowości w Pieninach. Odkąd pamiętam rodzice zawsze dawali mi dobre świadectwo wiary oraz poświęcenia się w opiekę Boża. Ale jeśli chodzi o posługę ministranta, to sam nie pamiętam jak to się stało, że nim zostałem, jednak bardzo wpłynęło to na moje życie osobiste. Już jako młody chłopak (chodziłem wtedy może do „zerówki”) posługiwałem do Mszy św. za sprawą naszego ówczesnego księdza proboszcza. Tak to rozpoczęła się  moja przygoda związana z posługą przy ołtarzu.


W początkowych latach posługi byłem mało odważnym do pełnienia różnych funkcji. Lecz zaczęło to się zmieniać, gdy przyszedł okres dojrzewania. Wtedy to bardzo sporadycznie zacząłem posługiwać przez czytanie Słowa Bożego (ale lektorem zostałem dopiero w trzeciej klasie liceum i od tej pory posługuję tą zaszczytną funkcją). Teraz zauważam, że bez tej wspaniałej funkcji jaką mnie Bóg obdarzył nie umiałbym żyć. Wpoiło to w moje życie chęć uczestnictwa w codziennej Eucharystii, która ukazuje mi każdego dnia to, na co mam zwrócić szczególna uwagę.


Ważnym etapem mojego życia -jak większości z was- było rozpoczęcie studiów. Od początku byłem przekonany, że to będzie Kraków. Tutaj jest tak wiele renomowanych uczelni. Z tym okresem rozpoczął się dla mnie trudny czas rozstania z rodziną. Szybko jednak odnalazłem miejsce w którym spędzałem dużo czasu, a stał się nim kościół. Ale jeśli chodzi o posługę przy ołtarzu, rozpoczęła się ona dopiero po roku studiów. Powodem było to, że po prostu nie miałem odwagi, aby pójść i zapytać czy mógłbym posłużyć. Może niektórzy z was też mają taki problem. Mówię wam nie bójcie się, do odważnych świat należy!!! Kiedy przełamałem pierwsze lody poczułem, że to są tacy sami ludzie jak ja i też potrzebują świadectwa wiary. Z tym okresem rozpoczęły się wspaniałe przeżycia, jakimi były i są: spotkania formacyjne, rekolekcje ( z tym związany bliższy kontakt w księdzem, który je prowadzi), akademickie drogi krzyżowe (jako lektorzy szliśmy z pochodniami), posługa w różnych miejscach Krakowa, takich jak: Kolegiata św. Anny czy Wawel (w obecności ks. Kardynała Stanisława Dziwisza). Dla mnie szczególnym okresem był czas kiedy w naszym duszpasterstwie przebywał  diakon Przemek (teraz już ksiądz). On pobudził nas do pracy nad sobą oraz wyglądem i działaniem naszego duszpasterstwa.


Każdy z nas ma inną drogę do przebycia, w moim przypadku najpierw stało się uczestnictwo w Mszach św. na kościele, przez posługę lektora do posługi zastępcy szefa lektorów w ostatnich dwóch latach.
Mówię wam naprawdę warto zawierzyć swoje życie Chrystusowi!

~Wicek


Tylko Bóg potrafi tak prowadzić...


Wstąpiłem do ministrantów, gdy byłem w trzeciej lub czwartej klasie podstawówki. Pochodzę z niedużej miejscowości na Śląsku. Moja rodzina odkąd w niej mieszkała pomagała kolejnym farorzom (śląsk. proboszczom). I pewnie właśnie dlatego jeden farorzy – już ś.p. ks. Henryk – zawsze nagabywał chłopaków z mojej rodziny, byśmy wstąpili do ministrantów. Tak mnie nakłaniał, aż w końcu dotarło do kudłatej łepetynki. I zaczęła się moja przygoda ze służbą liturgiczną.


Pierwsze lata upłynęły pod znakiem rojbrowania (śląsk. rozrabiania) w zakrystii i po z sobotnich zbiórkach. Jednak teraz, z perspektywy czasu, widzę, że Bóg nauczył mnie wtedy bardzo wiele. Bycie ministrantem było szkołą obowiązkowości – jeżeli byłem na coś zapisany to musiałem się wywiązać z obietnicy. Poprzez służbę liturgiczną Jezus działał we mnie dalej. Przez obowiązkowość mój bunt młodzieńczy – bunt dojrzewającego nastolatka przeciw wierze – nie spowodował rozejścia się moich dróg z Kościołem. Cudownie wspominam też czas wyjazdów wakacyjnych do bacówki, której właścicielem był nasz kościelny. Człowiek rozmiłowany w górach i przesiąknięty piękną śląską tradycją, tą piękną tradycją mającą swe korzenie w wierze, modlitwie i Biblii. Po każdym posiłku nie mogły zostać żadne resztki, bo kto by to widział, żeby wyrzucać jedzenie – Boży dar. Jeszcze czuję zapach ogniska i słyszę pogłos pieśni religijnych, które śpiewaliśmy wieczorami. Nigdy nie zapomnę tych górskich wędrówek. To niesamowite jakich Jezus stawia na naszej drodze ludzi.


Koniec podstawówki był zazwyczaj w mojej parafii końcem służby. Ja chcąc oddalić tą chwilę postanowiłem posłużyć do końca wakacji, potem do Bożego Narodzenia, a potem to już poszli w moje ślady inni i zostałem. Zawsze będę to postrzegał jako niesamowity wyraz Bożego działania w moim życiu. Bóg przeze mnie coś zmienił w życiu mojej parafii...


Szkoła średnia była czasem łamania i kruszenia dziecinnych obrazów Boga. Dzięki naszemu wikariuszowi – ks. Adamowi – stałem się jednym z pierwszych członków Ruchu Światło-Życie w mojej parafii. Oazy wakacyjne, piątkowe Msze Św., modlitwy pełne Ducha i długie rozmowy formacyjne spowodowały, że moja wiara dojrzała i jeszcze bardziej rozmiłowałem się w Eucharystii.


Ks. Proboszcz posłał kilku z nas na kurs dla animatorów i lektorów ministranckich. W życiu nie przypuszczałem, że błogosławieństwo na lektora zaowocuje tak niesamowicie w moim życiu. Krzyż w nagłówku tego artykułu to właśnie mój krzyż lektorski. Już w podstawówce otrzymałem od Boga dar pięknego czytania, potem talent ten z Bożą pomocą rozwijał się – ale dopiero w w Krakowie miałem się przekonać dlaczego Bóg mnie tak obdarował.


Po szkole średniej trafiłem zgodnie z Bożym zamysłem do Krakowa – ja to zawsze myślałem o studiowaniu w Gliwicach i śmieszyło mnie to gdy ludzie mówili o “magii” Krakowa. Teraz wiem, że się myliłem. Trafiłem pod strzechę DA “Na Miasteczku” do grupy lektorów i do Oazy. Dopiero tutaj przekonałem sie, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.

 

Wstępując do ministrantów nie pomyślałbym nawet, ze kiedykolwiek będę miał okazję służyć w Katedrze na Wawelu, czy w kościele Mariackim. Nie uwierzyłbym, gdyby ktoś mi powiedział ze będę służył do mszy sprawowanej przez kard. Macharskiego, czy kard. Dziwisza. Św. Paweł pisał że należy sie chlubić tym czego Bóg dokonuje w naszym życiu. Dla mnie do końca życia chlubą i tajemnicą pozostanie to, jak Bóg doprowadził do tego, że mogłem czytać Słowo Boże w czasie nabożeństwa z Benedyktem XVI – siedzieć trzy metry od głowy Kościoła Katolickiego.


A teraz.... Teraz jestem szefem służby liturgicznej w DA “Na Miasteczku” i z niepokojem i ciekawością czekam na rozwój Bożego planu wobec mojej osoby.

 

Jezus potrafi uczynić cuda w życiu człowieka !

W moim życiu czynił cuda dzięki temu, że mu zaufałem 
i posłuchałem Go, gdy powoływał mnie do służby liturgicznej.
Jeżeli czujesz, że to jest to, co ukoiłoby pragnienia Twej duszy 
to drzwi dla Ciebie stoją u nas otworem...

 

Zapraszam z całego serca:
przepełniony zadziwieniem z Bożego działania
Marek


Szata Lektora

Lektor jest ustanowiony do wykonywania czytań z Pisma świętego, z wyjątkiem Ewangelii. Może on podawać intencje modlitwy powszechnej, a gdy nie ma psałterzysty, może również wykonać psalm między czytaniami.


Szatą ubieraną przez lektora jest Szatą ubieraną przez ministranta jest komża. Komża to skrócona alba o szerokich rękawach, sięgająca do kolan. Ma ona biały kolor. Najpierw używano jej w chórze, czyli podczas liturgii godzin, a od XIV wieku także do tych wszystkich funkcji liturgicznych, dla których alba nie była wyraźnie przepisana.

 

Symbolika komży jest taka sama, co alby, a więc oznacza czystość duszy. Oprócz komży ministrant ubiera sutankę, która ma znaczenie tylko estetyczne oraz kapturek (pelerynkę), który także ma podobne znaczenie. alba . Ma ona biały kolor, długie rękawy, sięga do kostek. Jej nazwa pochodzi z łaciny i oznacza „biały”. Alba symbolizuje czystość duszy będącej w stanie łaski uświęcającej. Przypomina nam także łaskę chrztu świętego. Albę przewiązuję się na biodrach paskiem, zwanym cingulum. Jest on grubym sznurem z frędzlami na obu końcach. Symbolizuje on wstrzemięźliwość i panowanie nad pożądliwościami cielesnymi. Jest także znakiem pracy w służbie Bożej.


15 Reguł Poprawnego Czytania

REGUŁA I
Czytanie Słowa Bożego i głośne odmawianie modlitw podczas liturgii, jest jedną z wielu posług i funkcji liturgicznych, jakie powierza się wiernym i dzięki którym żyje wspólnota wierzących.

REGUŁA II
To, czego sami nie zrozumieliśmy, nie można odczytywać innym. Dlatego do czytania wyznaczonego tekstu, trzeba się w domu gruntownie przygotować.

Dobrze odczytywać dany tekst można jedynie wtedy, gdy odczytujący rozumie go tak dobrze, jak gdyby sam był jego autorem. Zrozumienie tekstu nie dokonuje się jednak automatycznie, bez zastanowienia się i przemyślenia. Do tego zaś potrzebny jest czas. Dlatego na przygotowanie czytania, na poprawne jego zrozumienie trzeba bezwarunkowo umieć poświęcić czas. Jest to niezbędny warunek, ażeby właściwie przeczytać obcy tekst. Lekceważymy słowo Boże i ludzi, którzy nas słuchają, jeśli spodziewamy się, że potrafimy to słowo odczytywać bez uprzedniego przygotowania. W jaki sposób może dotrzeć do ludzkich serc nasze słowo, skoro sami czytamy je bez zrozumienia? Powinniśmy więc już w przeddzień służby liturgicznej głośno odczytać wyznaczony tekst.

 

REGUŁA III
Ten, kto tylko po cichu, pobieżnie oczyma przeczytał to, co chciał przygotować, z pewnością zawiedzie w kościele. Dopiero wówczas, gdy czyta się głośno, zauważyć można ukryte bogactwo tekstu biblijnego - jego piękno i moc.

Czytanie po cichu albo wodzenie tylko oczyma po tekście, nie jest przygotowaniem wystarczającym. Jedynie głośne czytanie pozwala zgrać wzrok, mózg, głos, język i oddech. Czytając po cichu nie ćwiczymy w ogóle naszej artykulacji czyli wymowy.

Ten, kto pragnie dobrze czytać, tego serce musi być przy słuchaczach, podczas gdy jego oczy śledzą tekst zapisany na papierze. Potrzebny jest wzgląd, uwaga zwrócona na słuchaczy, odczuwanie razem z nimi i zdolność nawiązywania z nimi kontaktu. 
Czytać coś komuś - znaczy po prostu udzielać się, dzielić się czymś ze słuchaczami. 

REGUŁA IV
Przygotowanie tekstu biblijnego do odczytania rozpoczyna się od podzielenia go na pewne części. W ten sposób uzyskujemy dobrą orientację i pewność, że właściwie go zrozumieliśmy. 

Po pierwszym głośnym odczytaniu tekstu biblijnego, należy podzielić go na części, według treści i sensu. Z kolei każda z tych części wymaga osobnego podziału na mniejsze jednostki, którymi są zwykle poszczególne zdania. Każde z nich zawiera zazwyczaj jakąś jedną samodzielną myśl czy obraz, choć czasem może być ich więcej. Podział taki pozwala lektorowi uchwycić logiczny sens danego tekstu i właściwie zaprezentować go słuchaczom. 

REGUŁA V
Przecinek nie jest jednoznaczeniowym (zawsze takim samym) znakiem przystankowym. Niekiedy trzeba go przeczytać szybko, jakby przeoczyć, a czasami należy go potraktować tak poważnie, jak kropkę albo średnik.

REGUŁA VI

Również przy dwukropku oraz cudzysłowiu przeważnie nie należy się dłużej zatrzymywać, jeśli pragniemy czytać tekst tak, jak się go mówi.

REGUŁA VII
Znalezienie właściwego akcentu nie jest sprawą szczęścia, lecz przede wszystkim kwestią właściwego przygotowania. Przeważnie akcentuje się zbyt wiele wyrazów, gdy tymczasem w każdej części zdania, która posiada swój własny sens, wolno zaakcentować mocniej tylko jeden wyraz (słowo).

Podczas czytania słowo zawierające istotną myśl, posiadające największe znaczenie, powinno być zaakcentowane, czyli odpowiednio podkreślone. Ono bowiem nadaje zdaniu jednoznaczny sens, warunkuje poprawne odczytanie intencji autora tekstu oraz właściwe przyjęcie treści przez słuchaczy. Gdy akcentuje się w zdaniu zbyt wiele słów, wówczas trudno się zorientować, co w zdaniu jest najważniejsze. 

REGUŁA VIII
Akcent bardzo rzadko leży na przymiotnikach, przeczeniach i na końcu zdania. W modlitwie powszechnej należy unikać także nużącego akcentowania czasowników.

REGUŁA IX
Podczas czytania musi być zachowana także melodyka zdania. Razem z akcentem i odpowiednim tempem, nadaje ona czytanym zdaniom koloryt i dźwięk (właściwe brzmienie).

Każde zdanie zawiera w sobie swoistą melodię. Dostrzega się to przede wszystkim wtedy, kiedy pragniemy coś mocniej zaakcentować. Słowo akcentowane w zdaniu prawie zawsze wymawiamy nie tylko nieco głośniej, lecz także trochę wyżej, względnie niżej niż pozostałe. 

Melodia nadaje zdaniu jednoznaczny i wyraźny sens. Melodia jest nadto środkiem łączącym i porządkującym poszczególne części zdania. Zwykle w pierwszej połowie zdania głos się podnosi - wywołujemy przez to napięcie, zaś w drugiej zniżamy głos, rozładowując tym samym napięcie. 

Możemy z tego wyciągnąć następujący wniosek: kto podczas zgromadzenia liturgicznego odczytuje teksty monotonnie, czyli na jednym tonie, pozbawiając tym samym zdania melodii, ten niszczy albo zakrywa sens tekstu. W ten sposób utrudnia słuchanie w skupieniu lub odbycie wspólnej modlitwy. Należy czytać w sposób naturalny, czyli tak, jak się mówi, z naturalną zmianą melodyki głosu. Im bardziej różnorodna jest fala intonacyjna, tym bogatsza i plastyczniejsza jest nasza mowa. 

REGUŁA X
Słucha się nie tylko uszami lecz również oczami. Dlatego lektor wypełniając swoją posługę, winien zwracać szczególną uwagę na sposób chodzenia, stania, układ rąk, styl ubioru oraz na stosunek do samej księgi Pisma św., którego słowo będzie proklamował.

 

Słucha się także oczami. Tym, co wywołuje w nas wrażenie, co do nas przenika, jest nie tylko głos mówiącego człowieka, lecz także jego wygląd, wyraz twarzy, jego postawa i zachowanie. I gdy coś drażni nasze oczy, wówczas odbija się to bardzo wyraźnie na słuchaniu - uszy dobrze nie słuchają. 

Wcale nie jest sprawą drugorzędną, w jaki sposób przemierzamy drogę od swojego miejsca do ambony, jak przy niej stajemy, czy niesiemy z szacunkiem i pewnym dostojeństwem lekcjonarz mszalny, z którego proklamowane będą święte teksty. Wypełniając posługę lektora należy też dbać o schludność i pewną elegancję ubioru. 

REGUŁA XI
Nasz oddech jest strumieniem, który unosi słowa. Spokojny, cichy oddech czyni lektora spokojnym i opanowanym, a to udziela się także słuchaczom. Tempo mówienia i pauzy regulują się jakby same.

Nie wolno rozpoczynać odczytywania tekstu zbyt szybko, zanim słuchacze nie zajmą pozycji siedzącej po zakończonej modlitwie dnia (kolekcie) i dopóki nie zapanuje w kościele zupełna cisza. Kto nie zachowuje tej zasady i zaczyna czytać bez zaczekania na odpowiednią dyspozycję wiernych, ten ryzykuje, że nie usłyszą oni początku tekstu i nie będą w stanie zrozumieć całego przesłania słowa Bożego. Nie można się wówczas dziwić, że pozostały czas będą oni spędzać na kaszleniu i wycieraniu nosa. 

Rozpoczynając czytanie, należy spokojnie i z należnym szacunkiem spojrzeć na słuchaczy i pomyśleć, że ci ludzie spragnieni są słowa Bożego; lektor zaś jest tym, który rozdziela im ten pokarm. Dopiero wtedy można rozpocząć czytanie. 

Niezwykle ważne jest tempo mówienia. Spokojne tempo mówienia wraz z odpowiednią długością pauz i dobrą wymową, służy zrozumieniu słów i zdań przez słuchaczy, pozwala im przyswoić sobie ich sens i pobudza pamięć do przyjęcia następnych treści. Jeżeli mówi się zbyt szybko, nie uwzględniając pauz, wówczas fale dźwiękowe naszego głosu nakładają się na fale odgłosu, czyli echa, odbijającego się od ścian kościoła i powstaje w ten sposób zupełnie niezrozumiała i niejasna mieszanina dźwięków. Trzeba zawsze pamiętać o tym, że akustyka jest w każdym kościele inna. Dlatego należy mówić tak powoli, żeby fale dźwiękowe i fale odgłosu nie krzyżowały się i wzajemnie na siebie nie nakładały. Pauzy należą zatem integralnie do tej czynności, jaką jest czytanie. Im trudniejszy tekst, tym zachowanie przerw jest bardziej potrzebne. 

Pauzy są również niezbędne dla samego lektora, bowiem one pozwalają mu podczas wdechu 'wyprzedzić' oczami następne zdanie, jakby 'zobaczyć' jego treść, aby mógł je zaraz głośno i z odpowiednią tonacją wypowiedzieć. 

Większość lektorów czyta zbyt szybko, nie zwracając uwagi na konieczne pauzy. Źródłem tego pośpiechu jest zapewne zdenerwowanie, a mówiąc dokładniej - niewłaściwe oddychanie. Oddychać należycie - to oddychać powoli, spokojnie i głęboko, jak podczas snu. Oddychać winniśmy nie samą klatką piersiową lecz przeponą. Aby czytać z zachowaniem należytego tempa, ze spokojem i bez pośpiechu, należy zaczerpnąć głęboki oddech przed samym rozpoczęciem czytania. 

REGUŁA XII
Zanim lektor rozpocznie czytanie, postępuje tak, jak wytrawny dziennikarz telewizyjny - spogląga na zgromadzonych słuchaczy. Natomiast każdą nową myśl zaczyna od krótkiej przerwy. W ten sposób nawiązuje kontakt ze słuchaczami, którym Bóg służy, otwierając ich serca na swoje Słowo.

Odczytując tekst biblijny, należy nawiązać ze słuchaczami kontakt, zbudować pomost pomiędzy sobą a nimi. Dokonuje się to nie tyle za pośrednictwem słów, ile poprzez spojrzenie. Słuchacze winni w spojrzeniu lektora odczuć, że zwraca się on właśnie do nich, obejmuje swoim wzrokiem i sercem wszystkich zgromadzonych w kościele; nawet tych siedzących w ostatniej ławce, czy stojących pod chórem. 

Spoglądanie na słuchaczy jest ważne nie tylko dla nich samych, lecz także dla lektora. Pozwala bowiem dostosować głos i tempo czytania do wymagań konkretnej przestrzeni sakralnej, w której się odczytuje tekst.

 

REGUŁA XIII
Najbardziej przyjemnym dla słuchających jest takie czytanie, gdy lektor wypefniając swoją funkcję, mówi i śpiewa gfosem piersiowym, to znaczy, gdy rozpoczyna naturalną głęboką tonacją głosu 1 podobnie też kończy. Zasada ta obowiązuje także w wezwaniach modlitwy powszechnej.

Zasada ta jest bardzo ważna, ponieważ duża przestrzeń sakralna zwykle kusi nas do podniesienia swojego głosu, by był on donośniejszy i bardziej przenikał całą przestrzeń. Z pewnością głos będzie wtedy bardziej natężony i donośny, ale zapłacimy za to zbyt wielką cenę. Po pierwsze, gdy będziemy stale mówić ona zbyt wysokich tonach, wówczas nasze struny głosowe, przez nadmierne natężenie i przemęczenie, ulegną szybkiemu zdarciu. Poza tym, skutki takiego mówienia udzielają się także słuchaczom: wysoki głos męczy, natomiast głos piersiowy, niski i głęboki - uspokaja ich. Głęboki rejestr głosu sygnalizuje spokój, skupienie i bezpieczeństwo. 

Po drugie, mówiąc wysokim głosem, wpadamy w ton pseudo pobożnego, płaczliwego 'zawodzenia', bo trudno jest już w czasie czytania obniżyć głos. 

REGUŁA XIV
Staranna wymowa ułatwia słuchaczom zrozumienie i przyjęcie tekstu oraz sprawia wrażenie, że lektor bierze go na serio i poważnie traktuje funkcję, którą wypełnia. Z drugiej strony, wymowa nie może posiadać żadnego zakłócającego obciążenia; powinna być wolna od wszelkiej sztuczności i zmanierowania; nie może też być zniekształcona przez gwarowe naleciałości i błędy. 

REGUŁA XV
Korzystanie z mikrofonu i aparatury nagłaśniającej również wymaga pewnych umiejętności, których trzeba się nauczyć. Ta bardzo wrażliwa i czuła aparatura techniczna musi być używana rozsądnie i z wielką delikatnością. W przeciwnym wypadku bardziej przeszkadza niż pomaga.

Mikrofon jest bardzo delikatnym i wrażliwym urządzeniem, które rejestruje dosłownie wszystko i przez wzmacniacz przenosi dalej. Rejestruje także to czego ludzkie ucho umyślnie albo też przez nieuwagę nie dosłyszy: każdy głęboki oddech, każdy błąd językowy, każde dialektyczne zabarwienie językowe, seplenienie, każdy szelest towarzyszący przewracaniu stronicy i wreszcie tykanie zegarka ręcznego, gdy przybliżymy go do mikrofonu. Nie należy stać zbyt blisko mikrofonu, ale w odległości ok. 30 cm. Wówczas można usłyszeć naturalny, a nie zniekształcony głos lektora. Jeszcze przed rozpoczęciem celebracji liturgicznej należy mikrofon ustawić na odpowiednią wysokość, tak aby uniknąć manipulacji nim podczas nabożeństwa, co wywołuje hałas i rozprasza słuchaczy.


Lektorzy Parafii Lichnowy i Sławęcin

Lichnowy

1. Wittbrodt Julia

2. Czaplewska Aleksandra

3. Piekarska Karolina

4. Orłowski Mateusz

5. Brugier Hubert


Sławęcin

1. Kiedrowicz Kacper

2. Adamczyk Natalia


Zasady przetwarzania danych

Dotyczące danych z formularza wysyłanych ze strony.

Dane z powyższego formularza będą przetwarzane przez naszą firmę jedynie w celu odpowiedzi na kontakt w okresie niezbędnym na procedowanie przekazanej sprawy. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Każda osoba posiada prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania i usunięcia oraz prawo do wniesienia sprzeciwu wobec niewłaściwego przetwarzania. W przypadku niezgodnego z prawem przetwarzania każdy posiada prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego. Administratorem danych osobowych jest Parafia Rzymskokatolicka p.w. św. Jadwigi Śląskiej, siedziba: ul. Szkolna 4, 89-620 Lichnowy.